Witam kochani.
Dzisiaj poruszę temat filmu który ostatnio oglądałam. " Wielkie oczy" bo nim mowa to film biograficzny opowiada historię malarki Margaret Kaene. Żyła w cieniu męża zastraszona. Bała się mówić. Jej mąż chodzący sadysta. Wykorzystywał jej talent do zarabiania pieniędzy. Ona malowała obrazy a on podpisywał się swoim nazwiskiem i kosił szmal. Biedna Margaret się go bała i nie robiła z tym nic. Na każdym obrazie były dzieci z wielkimi oczami.
Pewnego dnia krytyk sztuki wypowiedział się na temat jednego z obrazów że to kicz, tandeta itp. W męża naszej bohaterki wstąpił demon. Chciał Margaret i jej córkę spalić żywcem w pracowni malarskiej wrzucając zapalone zapałki przez dziurkę od klucza. Na szczęście udało się im uciec. Uciekły na Hawaje. Tam Margaret zaczęła rozmawiać ze Świadkami Jehowy. Uświadomiła sobie poznając prawdę że czciciele Jehowy muszą mówić prawdę. Otrząsnęła się z traumy i zaczęła mówić. Powiedziała że to ona namalowała " Wielkie oczy". Oczywiście jej mąż upierał się że to on jest autorem. Sędzia żeby rozstrzygnąć spór kazał namalować im obraz. Oczywiście Margaret namalowała piękny obraz dziecka z dużymi oczami a jej mąż nie wziął nawet pędzla do ręki. Wygrała sprawę. Taki był z niego malarz.
Film jest godny polecenia. Naprawdę warto go zobaczyć.
Tak na marginesie to już wyczytałam w internecie w internecie. Margaret wraz z córką w 1972 wzięły udział w zgromadzeniu Świadków Jehowy pt. " Panowanie Boskie". Zostały na ochrzczone.
To by było na tyle. Życzę wam wszystkim tego co najlepsze. Do następnego wpisu. Papa kochani. Pozdrawiam serdecznie dziękuję za to że jesteście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz