30/12/23

Sylwestrowe szaleństwo

Cześć kochani jutro kolejna szalona noc. Mam na myśli noc sylwestrową.  
Nie będę się rozpisywać bo do ludzi i tak nie dociera. Pomimo apeli,że huczne obchodzenie tej nocy to wielki strach i trauma dla czworonogów i ptaków. Dla ludzi liczy się to,że oni dobrze się bawią, nie ważne jest to,że biedne zwierzęta cierpią.  
Mój apel kochani pomyślmy też o innych mieszkańcach naszej planety. Nie jesteśmy na niej sami.  Zamieszkują ją także nasi czworonożni i skrzydlaci przyjaciele, ci w domach jak i ci w parkach i lasach. Nie bądźmy egoistami. 
Dzisiaj to wszystko do następnego wpisu 

26/12/23

Historia zwyczajów bożonarodzeniowych

Witam kochani dzisiaj postanowiłam napisać o bożonarodzeniowych zwyczajach 
Świętowanie urodzin Jezusa:
- pierwsi chrześcijanie nie czcili narodzin Jezusa gdyż uważali świętowanie czyichkolwiek urodzin z obyczaj pogańską (The World Book Encyklopedia)
Dzień 25 grudnia : nie ma dowodów że jest to dzień narodzin Jezusa.  Przywódcom kościelnym chodziło prawdopodnie o to by dopasować te datę do rzymskiego poganskiego święta obchodzonego w okresie przeskenia zimowego . 
- Obdarowywanie się,  biesiadowanie i zabawy. Na ich temat temat możemy przeczytać w pewnej encyklopedii: " Wiele wesołych praktyk towarzyszącym bożemu narodzeniu pochodzi jest wzorowanych na saturnaliach rzymskich obchodzonych w połowie grudnia.  Zapożyczono z niego na przykład wystawne ucztowanie ,obdarowywanie się prezentami i palenie świec. 
Encyklopedia brytanica- polska edycja podaję, że podczas ich obchodzenia zawieszano wszelkiego rodzaju pracę. 
- Świąteczne lampki : jak podaje pewne dzieło aby uczcić przesilenie zimowe przepędzić złe duchy w Europie domy dodatkowo dodatkowo oświetlano i dekorowano galazkami wiecznie zielonych roślin ( The encyklopedia of religion)
- jemioła- druidzi przypisywali jej magiczne właściwości.  Wiecznie zielony krzew był czczony jako zwiastun powrotu słońca (The encyklopedia Americana) 
- Choinka- wystepujacy wśród poganskich narodów Europy kult drzew przetrwał po przyjęciu  przez nie chrześcijaństwa.  Kult ten zachował się między innymi w tradycji ustanowienia choinki przy wejściu lub we wnętrzu domu podczas wakacji zimowych (Brytanica- edycja polska)
Podczas rozmyślań Narodzeniem Jezusa warto zastanowić się czy to w co i jak wierzę podoba się Bogu.  Do następnego wpisu kochani.

25/12/23

Dlaczego Boże Narodzenie obchodzone jest w grudniu?

Nie wiem czy kogoś to zainteresuje, ale postanowiłam dodać.
Dlaczego Boże Narodzenie obchodzone jest  akurat w grudniu?

23 grudnia 2013 | 08:10 wyborcza.pl


Większość z nas nie ma zapewne pojęcia, że podczas świąt używamy wielu symboli pogańskich. Chrześcijaństwo przejęło wiele tradycji z czasów dużo wcześniejszych. Pogańskie korzenie ma nawet sama data Bożego Narodzenia.

Dzień przesilenia zimowego, które przypada 21 lub 22 grudnia, był świętowany w wielu kulturach. Przesilenie zimowe obchodzono, jak podejrzewają archeologowie, już w epoce kamiennej, świętowali je też Celtowie, Germanie, Skandynawowie i Słowianie. Starożytni Persowie wierzyli natomiast w kult Mitry - boga słońca, który przyszedł na świat w ubogiej grocie, i obchodzili dzień jego narodzin dokładnie 25 grudnia. Zbieżność ta nie jest przypadkowa.

Starożytni Rzymianie natomiast od 17 do 24 grudnia obchodzili Saturnalia - święto boga Saturna. Było to święto pojednania i radości, podczas którego zamykano sklepy i urzędy, a przez miasta maszerowały wesołe orszaki zmierzające na zabawy i uczty. Podczas Saturnaliów obdarowywano się także prezentami. Brzmi to bardzo podobnie do współczesnych tradycji.
W późniejszym okresie Cesarstwa powstał kult łączący w sobie elementy wierzeń rzymskich, perskiego kultu Mitry i bóstwa słońca - Sol (odpowiednika greckiego Heliosa). Święto Sol Invictus obchodzono właśnie 25 grudnia. Te pogańskie święta zaczęto z czasem włączać do chrześcijaństwa, a gdy zyskało w Rzymie status religii państwowej, zamiast święta Sol Invictus Kościół katolicki nakazał obchodzenie w tym dniu święta Bożego Narodzenia. W roku 350 papież Juliusz I ogłosił 25 grudnia dniem narodzin Chrystusa. Wizerunek słońca coraz częściej był wykorzystywany jako symbol wskrzeszonego Chrystusa, a tarczę słoneczną w postaci aureoli zaczęto umieszczać nad głowami chrześcijańskich świętych.

 Takie informacje na temat świąt podawała Wyborcza dziesięć  lat temu.

...

24/12/23

Jak karmić ptaki?

Witam dzisiaj wpis na temat ptaków, a właściwie dokarmiania ich w czasie zimy.

Pieczywo nie jest, wbrew popularnemu przekonaniu, właściwym składnikiem ich diety. Chleb w czasie trawienia wytwarza kwas chlebowy, który zakwasza układ pokarmowy ptaka, prowadząc do biegunek i innych poważnych schorzeń, np. kwasicy żołądka lub zespołu anielskiego skrzydła, nieuleczalnego u dorosłych ptaków, który powoduje wyrastanie skrzydeł do góry, co utrudnia lot i może doprowadzić ptactwo do śmierci.


Dlaczego chleb jest szkodliwy dla ptaków?

Zawiera bardzo dużo soli, której ptaki nie powinny jeść, gdyż prowadzi to do zaburzenia gospodarki wodnej ich organizmów. Poza tym szybko chłonie wodę i łatwo pleśnieje.

Dokarmianie ułatwia ptakom przetrwanie ciężkich warunków zimowych. Aktywność z jednej strony wymaga od nich wytworzenia znacznych pokładów energii, z drugiej nie pozwala zgromadzić wewnątrz ptasiego ciała zbyt dużych zapasów. Dlatego dla ptaków, zwłaszcza tych małych, szczególnie ważne jest regularne i wystarczająco obfite odżywianie. Niestety często dokarmiane są w sposób nieprzemyślany. Niewłaściwy rodzaj pokarmu powoduje więcej szkód niż pożytku. Przypadkowo skomponowany poczęstunek jest zazwyczaj mało urozmaicony i powoduje u ptaków niedobory składników pokarmowych. Następstwem tego jest osłabienie odporności, choroby i śmierć.

Chleb szkodzi nie tylko ptakom, ale też całym ekosystemom. Według ekologów, gnijące pieczywo powoduje nadmierny rozkwit glonów na powierzchni zbiorników wodnych, które z kolei pochłaniają tlen, a gnijąc wydzielają toksyny groźne dla ryb.

Czym dokarmiać ptaki?

Przede wszystkim, jeśli decydujemy się na wspieranie skrzydlatej braci, musimy to robić konsekwentnie, gdyż ptaki przyzwyczajają się do dokarmiania i wracają na miejsce, gdzie dostały pożywienie, nawet ze znacznej odległości. Jeśli nie znajdą nic do jedzenia, wyczerpane i zmarznięte mogą już nie mieć energii na dalsze poszukiwania. Dlatego, aż do ocieplenia, należy uzupełniać karmniki i poidełka na wodę (zawsze czystą i świeżą), bo nie samym jedzeniem ptaszek żyje. Koniecznie też dbamy o czystość ptasich „stołówek”, czyścimy z niezjedzonych ziaren oraz odchodów. Powinniśmy dokarmiać ptaki naturalnym pokarmem, który nie może być wilgotny, spleśniały, nieświeży, solony ani przyprawiany. Nie należy stosować produktów, które są szkodliwe dla ptactwa, np.: pieczywa, ciast, wędlin czy żółtego sera.

Najbardziej pożądane są:

  • słonecznik łuskany lub w łupinie,
  • każdy rodzaj ziarna (sezam, siemię lniane, tłuczone orzechy),
  • płatki owsiane niesłodzone, skropione olejem,
  • jabłka, gruszki, banany, rodzynki,
  • słonina (niewędzona, niesolona).

Kaczki i łabędzie można dokarmiać ziarnami zbóż, pestkami dyni, kukurydzą czy otrębami. Korzystne będą także drobno pokrojone warzywa (surowe bądź gotowane, ale bez dodatku soli), na przykład marchewka, kapusta czy buraki pastewne. Pamiętajmy, że dokarmianie ptaków wodnych jest wskazane tylko w okresach silnych mrozów, kiedy powierzchnia wody skuta jest lodem przez kilka, kilkanaście dni.

 

Ptaki przygotowują się do zimy gromadząc znaczne zapasy tłuszczu, który jest zużywany w mało sprzyjających, zimowych warunkach. Długotrwałe dokarmianie ptactwa sprawia, że samo przestaje szukać pożywienia, nie boi się ludzi i nie odlatuje na zimę.

 

Jeśli pomagamy ptakom, róbmy to w sposób odpowiedzialn

03/12/23

Znalazłam

Witam kochani dzisiaj kolejny wiersz mojego autorstwa 


Znalazłam

Już nie szukam i nie błądzę
Już Znalazłam już ją mam
I nie złoto nie pieniądze
Lecz miłości mały gram

Tak ulotna, nieuchwytna
Niewiadomo skąd i gdzie
W swej rozkoszy aksamitna
Spływa na mnie w noc i w dzień

Dłońmi swymi ją uchwycę
W pieszczot najdelikatniejszej gamie
By odgadnąć tajemnicę
Jej najskrytszych czułych pragnień

I znikniemy dla wszechświata
Zanurzeni w tej rozkoszy
By nikt nigdy już przez lata
Tej miłości nam nie spłoszył

Na dziś to wszystko. Mam nadzieję że wam się spodoba 

20/11/23

Dla Ciebie

Cześć kochani dzisiaj publikuje dla was jeden z moich wierszy. 
DLA CIEBIE

Dla Ciebie miły wkładam sukienkę. 
Dla Ciebie miły maluję brwi. 
To Tobie nocą podaję rękę. 
Dla Ciebie złoto w mych uszach lśni! 

Każdego ranka witasz mnie czule. 
Ja odpowiadam z miłością Ci. 
W snach mych do Ciebie tylko się tulę. 
Tobie otworzę, gdy zechcesz drzwi. 

A gdy wieczorna przyjdzie godzina. 
I gwiazdka na niebie ukaże się pierwsza. 
Będę dla Ciebie, gdy zechcesz jedyna. 
I już nie zdołam dokończyć wiersza...
Dziś to już koniec. Jestem w małym dołku emocjonalnym więc kończę dzisiejszy wpis. Do następnego wpisu 

14/11/23

Minęło osiem lat...

Witam kochani dzisiaj wpis sentymentalny. Właśnie mija osiem lat od mojego pierwszego wpisu na moim blogu. 
Tak kochani osiem lat. Czas szybko płynie. Ja się zmieniłam i mój blog też się zmienil. Na początku jak  zapewne zauważyliście były tylko zdjęcia, później zaczęły pojawiać się wpisy o różnej tematyce. Bloga nazwałam "To co nas otacza" ponieważ dodaje czasami informacje na temat tego co jest w zasięgu mojego wzroku. Wszystko się na mim zmieniło. 
Mam nadzieje ze was nie zanudzam pisząc tyle. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którym się on nie podoba, ale mam też kilku stałych czytelników, którzy piszą i wspierają mnie ,żebym nie przejmowała się krytyką. 
Dzisiaj kochani będę kończyć. Mam nadzieję,że będziecie ze mną przez kolejne osiem lat jak i znacznie dłużej. Pozdrawiam i do następnego wpisu 

01/11/23

Wszystkich Świętych. Czy Kościół naprawdę "przywłaszczył" sobie pogańskie święto?

Witam dziś na blogu Odpowiemy sobie na pytanie czy katolickie swieto "wszystkich świętych " to chrześcijańskiej swieto 

Niestety nawet niektórzy katolicy mylą uroczystość Wszystkich Świętych ze Świętem Zmarłych. Czym są Zaduszki, Dzień Zmarłych, a czym Wszystkich Świętych? Jak wygląda historia tego święta i dlaczego Wszystkich Świętych jest świętem radosnym?

Sollemnitas Omnium Sanctorum, czyli Uroczystość Wszystkich Świętych to uroczystość obchodzona w Kościele Katolickim. Jest to upamiętnienie wszystkich chrześcijan, którzy osiągnęli zbawienie i przebywają w Niebie. Uroczystość obchodzona jest każdego roku w dniu 1 listopada.
W ciągu całego roku liturgicznego obchodzimy w Kościele wspomnienie wielu świętych, uznanych i kanonizowanych przez papieży na przestrzeni wieków. Jednak oprócz tych znanych świętych, w Niebie znajdują się całe rzesze świętych, których imion nie znamy – tych, którzy oficjalnie nie zostali wyniesieni na ołtarze, a którzy poprzez swoje życie doszli do świętości w zupełnym ukryciu. 1 listopada, czyli dzień Wszystkich Świętych poświęcony jest właśnie tym wszystkim, którzy dostąpili już w Niebie zbawienia. Jest to zatem uroczystość radosna, pełna wiary w obcowanie świętych i wiarę w powołanie człowieka do świętości.

Wszystkich Świętych nie należy mylić z Dniem Zadusznym (zwanym też Dniem Zmarłych), którego prawidłowa nazwa to Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (łac. Commemoratio Omnium Fidelium Defunctorum). Dzień ten obchodzony jest 2 listopada i poświęcony został wszystkim duszom, które w Czyśćcu przygotowują się do wejścia do chwały Nieba. Dzień Zaduszny jest wyrazem przekonania o obcowaniu świętych, zmartwychwstaniu ciał, życiu wiecznym oraz skuteczności modlitwy wstawienniczej za dusze zmarłych.


Wszystkich Świętych - historia
Początków uroczystości ku czci Wszystkich Świętych należy szukać w IV wieku. W Antiochii czczono wtedy pamięć o wielu bezimiennych męczennikach, którzy oddali swoje życie za wiarę. Do końca V wieku wspomnienie Wszystkich Świętych obchodzono wiosną. Różni chrześcijańscy pisarze wskazują na różne daty: 13 maja, pierwszy piątek po Wielkiej Nocy, pierwszą niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego (do dziś w kościołach wschodnich w ten dzień obchodzi się Niedzielę Wszystkich Świętych).

Albrecht Dürer, "Wszyscy święci"
Albrecht Dürer, "Wszyscy święci" / Źródło: Wikimedia Commons
W VI wieku uroczystość Wszystkich Świętych rozszerzono na wspomnienie wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli stan zbawienia. Święto obchodzono wówczas 13 maja lub 28 bądź 29 czerwca.

W 610 roku papież Bonifacy IV poświęcił pogańską świątynię Panteon czyniąc go kościołem ku czci Bogurodzicy oraz wszystkich Męczenników. Jednocześnie, z jego woli, sprowadzono do Panteonu kamienie z katakumb chrześcijańskich męczenników.


Dlaczego 1 listopada?
Wszystko zaczęło się w 741 roku, kiedy papież Grzegorz III ufundował w Bazylice św. Piotra w Watykanie oratorium in honorem Salvatoris, sanctae Dei genitricis semperque virginis Mariae dominae nostrae, sanctorumque apostolorum, martyrum quoque et confessorum Christi, perfectorum iustorum, czyli „ku czci Zbawiciela, Maryi, apostołów, męczenników i wyznawców”. Ojciec święty polecił wówczas, aby w tym oratorium odprawiać modlitwy do Wszystkich Świętych w dniu 1 listopada. Wiek później, za radą papieża Grzegorza IV (pontyfikat w latach 827-844) cesarz Ludwik Pobożny ustanowił święto Wszystkich Świętych na całym terytorium imperium karolińskiego.


Dzień 1 listopada został być może zapożyczony z tradycji, która istniała wśród Anglosasów i Franków. W tym dniu bowiem ludy te obchodziły swoje święta ku czci zmarłych. Stąd właśnie wzięło się przekonanie niektórych osób, jakoby Wszystkich Świętych miało przedchrześcijańskie tradycje. Tak jednak nie jest – zbieżna jest jedynie data. Historycy wskazują, że za przeniesieniem Wszystkich Świętych z wiosny na 1 listopada przemawiał także praktyczny fakt: na wiosnę bowiem pojawiały się duże trudności, aby zapewnić żywność wszystkim przybywającym do Rzymu pielgrzymom. Takich kłopotów nie było jesienią, po zbiorach.


W roku 935 papież Jan XI wyznaczył na 1 listopada osobną uroczystość Wszystkich Świętych. Kilka wieków później, w 1475 roku papież Sykstus IV uczynił ten dzień obowiązkową dla wszystkich wiernych uroczystością i dodał do niej wigilię oraz oktawę obchodów. Wigilia i oktawa zostały zniesione w roku 1955 przez papieża Piusa XII.

W Kościele prawosławnym nie ma tradycji modlitwy za zmarłych w dniu 1 listopada. Okresem szczególnych modlitw za zmarłych jest natomiast okres od Zmartwychwstania Pańskiego do Pięćdziesiątnicy, czyli Zesłania Ducha Świętego.

Czyli jak wynika z tego wpisu swieto to zostało wymyślone przez jednego z papierzy i pochodzą z poganskich tradycji .

W dzisiejszym wpisie to ws,ystko. Do następnego 

28/10/23

Dzieci z Przemysłowej




Witam dzisiaj fragment mojej ksiazki o.dzieciach z lodzkiego getta mam nadzieje ze wam sie spodoba 

Rozdział 1.

Znowu zaczął padać deszcz. Strasznie deszczowy był ten październik. Ciągle padało i było zimno. No ale cóż jesień. Nie znoszę takiej pogody. Zresztą jesień to ponura pora roku. Ciągle pada i pada. Nawet nie wiadomo co robić...

Usiadłam w moim pokoju i zaczęłam szukać informacji na referat z j.polskiego na temat II wojny światowej. Nauczycielka wymyśliła dziwny temat: " Dzieci w czasie II wojny światowej. Co czuły, co przeżywały i jak sobie radziły?" Kurczę bądź tu mądry i wiersze pisz. Skąd ja mogę wiedzieć co takie dzieci przeżywały? Przecież nie zylam w tamtych czasach, nawet nie chciałabym. Na pewno było ciężko, wszędzie strzelanki, łapanki i huk bomb. Nie ciekawe dzieciństwo.



Wpisałam w Google frazę: Dzieci w czasie II wojny światowej pojawiło się kilka sugestii nawet .

Dużo artykułów było artykułów na temat germanizacji polskich dzieci, o tym że były porywane z domu skazane na życie bez najbliższych.

Dobrze,że ja nie żyłam w tamtych czasach. - pomyślałam

Bardzo tym biednym dzieciom współczułam. Wywiezione gdzieś daleko bez rodziców. Dla mnie to byłby szok.

Zeszłam do kuchni zrobić sobie gorącą czekoladę na rozjaśnienie umysłu

- Jakiś problem kochanie ? - zapytała mama
- Wszystko w porządku- odpowiedziałam
- Przecież widzę, że coś się dzieje- nie dawała za wygraną
- Mam problem z napisaniem wypracowania na język polski.  Szukałam informacji w internecie, ale nic ciekawego nie znalazłam- wyjaśniłam
- Od kiedy szukasz informacji w internecie?- zapytała mama
- Muszę. To nie jest prosty temat. Chodzi o to jak dzieci przeżywały II wojnę światową
- No to faktycznie ciężki temat- powiedziała mama
- Gdybym znała kogoś kto żył w tamtych czasach.- Zamyśliłam się
- Ha też ci nie pomogę. Gdybyś znała taką osobę to pewnie ona miałaby z osiemdziesiąt lat i zawansowaną chorobę Alzheimera.- powiedziała mama
- Właśnie. Kiepsko to widzę - powiedziałam, wzięłam kubek z czekoladą i poszłam do miłego pokoju. Postanowiłam, że zadzwonię do Klary mojej przyjaciółki
- Myślałaś już nad tym wyprawaniem z polskiego?- zapytałam
- Nie. Mamy na nie czas. - odpowiedziała
- Wiesz,że to wcale nie jest prosty temat. - poinformowałam moją przyjaciółkę
- Damy radę- odpowiedziała.
- Muszę ci powiedzieć że nie będzie łatwo. Szukałam w necie informacji na ten temat i muszę przyznać, że sporo tego jest. Ciężko będzie to wszystko jakoś żebrać w jedno,żeby to miało sens.
- Fajnie byłoby porozmawiać z kimś kto żył w tamtych czasach - powiedziała moja przyjaciółka
- Też o tym pomyślałam
- Werka ,a twoja prababcia?- zaproponowała Klara
- Prababcia nie. Ona nie pamięta co robiła wczoraj, a co dopiero w czasie wojny. Ona odpada.- wyjaśniłam
- Kurcze szkoda. Myślałam że nam pomoże
- Niestety- powiedziałam
- W takim razie musimy radzić sobie same. Może jakoś damy radę. Jak coś znajdziesz to daj znać? - powiedziała Klara
- Jasne ty też
- No raczej nie inaczej- powiedziała i rozłączyła się. No raczej nie inaczej to było nasze ulubione powiedzenie.

Postanowiłam dać sobie spokój narazie z tym wypracowaniem. Cztery tygodnie to sporo czasu, więc napewno coś z Klarą wymyślimy

Wieczorem tata wrócił z pracy. Zeszłam na dół do salonu.
Może on coś wie na ten temat- pomyślałam - Może jemu dziadkowie coś mówili na temat wojny

- Hej tatku. Jak w pracy?- zapytałam
- Jak zawsze córeczko. Szału nie było- odpowiedział tata
- Wiesz co ?- zaczęłam- Muszę na język polski napisać wypracowanie na temat i tak pomyślałam czy babcia nie mówiła ci czegoś na ten temat?
- Czemu sama jej nie zapytasz ?- spytał tata
- Przecież ona czasami nie wie co jadła na obiad,albo jaki mamy dzień, a będzie pamiętać jak co działo się w czasie wojny?
- Nie dowiesz się jak nie spytasz. - powiedział tata- Prawda kochanie ?- zwrócił się do mamy
- Watpie, żeby coś jej powiedziała ja bym się tak nie nakręcała- powiedziała mama

Pobiegłam na górę i wybrałam numer Klary
- Co tam?- zapytała
- Tata powiedział żebyśmy porozmawiały z babcią
- Sama Mówiłaś, że ona niekiedy sama nie wie jak się nazywa- odpowiedziała Klara
- Możemy spróbować co nam szkodzi - powiedziałam
- Dobrze to jutro do ciebie przyjdę i zaczniemy działać- powiedziała Klara i rozłączyła się


Rozdział 2.

Poszłam do babci, a właściwie prababci, bo była to babcia mojego taty. Przyznam, że miałam wątpliwości, żeby babcia pamiętała coś z obozu i życia obozowego. Wątpiłam, żeby pamiętała coś z czasów wojny. Przecież była już w takim wieku, że często zapominała jak się nazywała. Co mogła pamiętać z czasów okupacji. Postanowiłam zaryzykować.


Jak nie spróbuje to nigdy się nie dowiem jak wyglądało życie dzieci w czasie okupacji niemieckiej agresji na Polskę.

- Może napijesz się czegoś?- zapytała
- Nie babciu. Mam wodę w plecaku. Mam do ciebie pytanie. Pamiętasz coś z czasów okupacji ?- zaczęłam nieśmiało.
- Co chcesz wiedzieć?- spytała
- Mam napisać referat na polski jak wyglądało życie dzieci w czasie II wojny światowej ?

Babcia na chwilę zanikła zamknęła oczy a ja pomyślałam
No to już się dowiedziałam. Nie pamięta pewnie nic i będzie grać na zwłokę,żeby zwieść mnie jak najdłużej. Nie potrzebnie przyszłam- myślałam gorączkowo

- Przepraszam babciu. Nie potrzebnie przyszłam- powiedziałam
- Nie wstawaj. Usiądź - zaprotestowała i zaczęła swoją opowieść- Jak wiesz wojna wybuchła 1.09.1939 roku ja miałam wtedy osiem lat a moja siostra Anastazja zaledwie trzy.
- Ty miałaś siostrę? Nigdy o nie wspominałaś.
- Niemcy ją zabili,była taka malutka. Nigdy się z tym nie pogodziłam. Byłam zła na siebie,że jej nie pomogłam. Niemcy byli okrutni. Nie ważne czy byłaś dzieckiem, czy osobą dorosłą robili wszystko, żeby cię zniszczyć zabić.
- To jak zginęła twoja siostra? Ile miała lat?- zadawałam besensu pytania

- 1 grudnia 1942 roku Niemcy utworzyli obóz dla polskich dzieci i młodzieży na wyodrębnionym terenie Litzmannstadt Ghetto. Obejmował on dzisiejsze ulice: Bracką, Emilii Plater, Górniczą oraz Zagajnikową. Wejście na teren obozu prowadziło od ul. Przemysłowej.- zaczęła swoją opowieść babcia. Widziałam że nie przychodzi jej to łatwo ,ale nie przerywałam.jej -

Teren obozu był ogrodzony wysokim parkanem z desek i dodatkowo strzeżony przez niemieckich wartowników. Obóz przeznaczony był dla polskich dzieci w wieku od dwóch do 16 lat, pochodzących z sierocińców i zakładów wychowawczych z ziem włączonych do Rzeszy oraz z Generalnego Gubernatorstwa.


Trafiały tu także dzieci, których rodzice przebywali w więzieniach lub w obozach oraz oskarżone o takie przewinienia, jak: współdziałanie z ruchem oporu, odmowa pracy, drobne kradzieże czy nielegalny handel. W rzeczywistości był to obóz koncentracyjny. Dzieciom nadano numery, które zastąpiły ich nazwiska. Warunki w obozie przy ul. Przemysłowej były równie ciężkie, jak w getcie. Wyniszczały nas  głód i nadludzki wysiłek. Wszyscy bylismy objęci  przymusem pracy trwającej nawet do 12 godzin dziennie. Szyliśmy ubrania, wyplatalismy buty ze słomy, prostowalismy igły, naprawialismy tornistry. Większość dzieci zmarła na skutek wycieńczenia, głodu i chorób - głównie epidemii tyfusu na przełomie lat 1942/43. Dzieci umierały również na skutek kar fizycznych, wymierzanych przez niemieckich oprawców. Życie w obozie było koszmarem, a najgorsze było to ,że nikt z najbliższych mieszkańców nie miał bladego pojęcia co dzieło się z murem getta. Ludzie żyli obok jak gdyby nic się nie działo- opowiadała babcia


Przyznam szczerze, że byłam pod wrażeniem,że babcia tyle pamięta.  Mama twierdziła, że babcia ma zaawansowaną chorobę Alzheimera, a ona dużo pamiętała. Byłam z niej dumna. Naprawdę mogłam się dużo od niej dowiedzieć na temat getta łódzkiego, przecież tak mało o nim mówiono,a właściwie wcale. Trudno sobie wyobrazić ile te dzieci musiały wycierpieć z daleka i bez rodziny z daleka od rodziców.


- Jestem zmęczona. Muszę odpocząć- powiedziała babcia. Widziałam ile kosztowały ją te wspomnienia.
- Dobrze babciu- powiedziałam
- Przyjdź jutro to ci powiem coś więcej- powiedziała babcia, położyła się i zasnęła


Popołudniu spotkałam się z Klarą. Poszłyśmy do kawiarni by omówić to co się dowiedziałam od babci.


- Twoja babcia dużo pamięta.  Myślałam, że nie będzie nic pamiętała. - powiedziała Klara- Co jeśli twoja babcia kłamie.  Może wymyśliła tą historię z gettem.
- Jak wymyśliła?- zapytałam
- Wyobraź sobie, że słyszała historię łódzkiego getta i postanowiła to wykorzystać.  Wiesz w jakim jest wieku? Może nie znać faktów, ale będzie wymyślać niestworzone historie i opowiadać bajki.
- Przestań tak mówić- powiedziałam- Myślę,że babcia tego nie wymyśliła. Brzmiała wiarygodnie, nie wyglądała jakby coś sobie zmyśliła, jak wspominała o swojej młodszej siostrze Anastazji miała łzy w oczach. Nie sądzę, żeby to było wymyślenie takiej historii. Była zbyt wiarygodna. Zresztą kazała mi jurto przyjść
- Mogę iść z tobą? Mamy w końcu razem napisać ten referat- powiedziała Klara
- Dobrze możesz pójść ze mną- powiedziałam


Wieczorem gdy wróciłam do domu wrzuciłam moje notatki do kompa. Nie chciałabym, żeby mi zginęły.  W końcu musiałam zrobić z nich referat.


Usiadłam na kanapie i zaczęłam się zastanawiać nad tym co przeżywały te biedne dzieci. Jak dobrze,że my możemy mieszkać w wolnym kraju, a żaden kraj nam nie zagraża..


Rozdział 3.


Następnego dnia po południu przyszła Klara i  postanowiłyśmy pójść do babci.
- Mamo wychodzimy- powiedziałam gdy wychodziłyśmy z domu
- Dokąd?- zapytała mama
- Idziemy do babci.- wyjaśniłam
- Nie męczcie jej. Druga wojna światowa to bardzo wyczerpujący temat dla niej. Dużo przeszła- poprosiła mama
- Dobrze mamusiu- powiedziałam i wyszłyśmy


Gdy dotarłyśmy do babci na stole stał sennik
- Dziewczynki napijecie sie herbaty? - zapytała


26/09/23

To jest ta droga - kolejna moja książka



Książkę tą dedykuje 
mojej kochanej mamie.
Dzięki Ci mamuś, że pokazałaś
mi drogę , z której nie chcę schodzić 
nawet w dniach mojej starości 
Rozdział 1.

Miałam trzynaście lat gdy do moich drzwi  zapukali Świadkowie Jehowy. Byłam wtedy w siódmej  klasie szkoły podstawowej. Na początku nie zwracałam na to uwagi. No cóż jak przychodzili to i odchodzili. Zawsze zostawili jakieś broszurki do czytania. Jak to Świadkowie Jehowy zawsze coś zostawiali bo oni zawsze tak robili. Głosili o tym, że przyjdzie nowy świat i usunie zło panujące na świecie. 

Pewnego popołudnia. To chyba było w maju. Nie pamietam dokładnie , ale mniejsza z tym. Przecież nie o to tu chodzi. Chodzi raczej o to, że tego dnia do mamy  znów przyszli Świadkowie Jehowy. Dwie kobiety. Nic by w tym nie było dziwnego gdyby jedną z nich nie moja nauczycielka od j. rosyjskiego Bernadetta Chodorowska.
- Anita twoja nauczycielka od j. rosyjskiego przyszła - powiedziała moja siostra Malwina
- Co ty mówisz ? - spytałam z niedowierzaniem 
-Serio. Zobacz 
Wychyliłam głowę z pokoju. Faktycznie. W pokoju rodziców razem z mamą siedziały dwie kobiety. Jedną z nich była Chodorowska. Czyżby nauczycielka rosyjskiego była Świadkiem Jehowy? Byłam
w szoku. Kim właściwie są ci Świadkowie Jehowy? - zastanawiam się. Szybko jednak przeszłam o tym myśleć. 

Świadkowie przychodzi pamiętam już regularnie. Studiowali z mamą książkę „Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi „. Ciekawa książka bo muszę przyznać, że też mnie zaintrygował ten temat. Życie wieczne i tu na ziemi. Ciekawe? Ksiądz na religii zawsze mówił o życiu w niebie. To znaczy, że ci dobrze czyniący idą do nieba, a ci co czynią źle trafiają do ognia piekielnego. Jakoś ciężko było mi w to wierzyć. 

Czemu? Przede wszystkim, dlatego , że uważam , że jak kogoś się kocha to nie doświadcza się go torturami. 
Zanim mama zaczęła rozmawiać na poważnie ze Świadkami Jehowy chodziła do kościoła była katoliczką. Pamietam jak przychodziła do nas taka starsza pani. Aldona chyba miła na imię. Często próbowała mamę przekonać, że tylko w Piśmie Świętym znajdzie prawdę, ale mama zawsze ją zbywała. Pewnego razu przyszła i coś chciała mamie powiedzieć. Nie wiem co bo nie pamietam. Mama wtedy odpowiedziała
-Daj mi spokój kobieto! Muszę dziecko do wiary doprowadzić 
Tak właśnie powiedziała. Byłam wtedy w drugiej klasie szkoły podstawowej. Mama mówiąc, że musi mnie doprowadzić do wiary miała na myśli to, że muszę pójść do komunii. No ok poszłam do komunii. Uczenie się pytań z katechizmu to była tragedia. Potem egzamin po co to komu? Najgorsze było to jak musiałam iść do kościoła do spowiedzi i szeptać komuś moje grzechy na ucho. No ale cóż poszłam. Tego wymagali ode mnie rodzice. To był mój pierwszy i ostatni raz gdy poszłam do spowiedzi. Do konfesjonału zawsze było dużo ludzi i nigdy nie chciało mi się czekać. Rodzicom zawsze kłamałam, że u spowiedzi byłam. Nigdy nie ciągnęło mnie do kościoła. Tam jest tak ponuro i ciemno!!!! Balam się tam chodzić. Nie wiem czemu, ale jak miałam wejść do kościoła czułam przerażenie. Najbardziej bałam się obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Babcia mi opowiadał, ze blizny na jej policzku pochodzą stąd, że broniła Pana Jezusa , że się powiększają i jak dojdą do serca nastąpi koniec świata. Bardzo bałam się tego końca świata jako mała dziewczynka. Często patrzyłam na ten obraz wiszący w pokoju czy faktycznie tak jest. 

Wróćmy  do tego jak zaczęli przychodzić Świadkowie Jehowy do mojej mamy. No właśnie rozmowy z nimi też mnie nie interesowały. Chyba nie zdawałam sobie wtedy jeszcze sprawy , ale rosła ze mnie mała ateistka. Pamietam, że nie chodziłam wtedy do kościoła, mimo że rodzinie mówiłam, że chodziłam. Wolałam pójść  na lody. Tak na lody. Pieniądze, które miałam na tacę dla księdza przeznaczyłam na moje przyjemności. Pamietam, że kupowałam lody, gofry czy rurki z bitą śmietaną. Wszystko byle nie dać księdzu. Nie lubiłam ich. Nie wiem czemu ale po prostu ich nie lubiłam. 

Pamietam jak pewnego dnia przyszły do mamy dwie kobiety. Jedna starsza w wieku mojej mamy a druga młodsza. Ta starsza miała na imię Aldona a ta młodsza Adriana. Siedziałam pamietam wtedy z boku i przysłuchiwałam się o czym rozmawiają. Ni to z gruszki ni z pietruszki Ada zapytała 
-Anita czy byś nie chciała przyłączyć się do mamy i poznać Pismo Święte?
-Jak poznać Pismo Święte ?- zapytałam 
Na przykład co ono mówi o naszej przyszłości ? - odpowiedziała mi Ada 
- A co mówi ? - zapytałam na odczepnego 
-No na przykład, że na ziemi będzie raj. 
- Na ziemi?- nie dowierzałam - A kto by chciał żyć tu na ziemi ? Przecież ciągle gdzieś coś się dzieje. 
-Dobrze że poruszyłaś ten temat- wtrąciła się do naszej rozmowy Aldona - Wiesz dlaczego tak jest ? Żyjemy w dniach końca i muszą spełnić się proroctwa biblijne. 
- Jakie - ciągnęłam temat. Szczerze mówiąc trochę mnie to zainteresowało. Życie na ziemi nie w niebie ? To było ciekawe. Ksiądz zawsze uczył o niebie, że mamy duszę, która po śmierci ciała idzie do nieba, a tu Pismo Święte mówi , że nie ma nieśmiertelnej duszy, że człowiek jest duszą. Jeden z wersetów biblijnych mówi, że jesteśmy prochem i do prochu wracamy. 

Długo się nie zastanawiałam postanowiłam, że porozmawiam ze Świadkami Jehowy. Przecież tak nie wiele wtedy o nich wiedziałam. Zrobiłam to z czystej ciekawości. Było wiele tematów, które nie dawały mi spokoju. Miedzy innymi: nauka o trójcy, nauka o piekle i wiele innych. Najbardziej jednak intrygowała mnie nauka o piekle. Jak Bóg, który kocha ludzi może pozwalać na ich cierpienie w ogniu piekielnym- zastanawiałam się pamietam 




                                       Rozdział 2.

Pamietam, że zaczęłam studiować Pismo Święte. ( Tak u Świadków Jehowy nazywa się analizowanie Biblii- po prostu studium Biblii ). Dzięki takiej analizie dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Zapytacie pewnie czego można dowiedzieć się studiując ze Świadkami Jehowy? 
Kochani otóż wielu rzeczy. Książką pomocną w analizowaniu Pisma Świetego była wtedy książka „ Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi". Może ktoś zapytać życie tu na ziemi? I szybko sobie odpowiedzieć nie to niemożliwe. Tyle się dzieje na świecie i życie wieczne ? Sorry, ale nie!! Uwierzcie też tak na początku myliłam. Życie na ziemi to nie możliwe . Przecież żaden normalny człowiek nie chciałby żyć wiecznie w takich warunkach jakie panują na świecie. 

Przełamałam się jednak. Jak już wcześniej intrygowało mnie jak kochający ludzi Bóg może pozwalać na to żeby jego wierni cierpieli wieczne męki w ogniu piekielnym. Miedzy innymi dlatego zdecydowałam się studiować Biblię. Czy Ada wyjaśniła mi nurtującą mnie kwestię piekła ? Oczywiście !! Ale do tego dojdziemy po kolei. 

Na początek przybliżę wam książkę, której wspomniałam czyli „Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi". Znalazłam w niej wiele odpowiedzi na moje pytania. Miedzy innymi :
*Życie wieczne nie jest mrzonką

*Kto jest wrogiem życia wiecznego - z tego rozdziału dowiedziałam się, że szatan- diabeł utrudnia ludziom poznanie Boga. Przecież już w ogrodzie Eden zwiódł pierwszą parę ludzką, mówiąc im, że gdy zjedzą owoc z zakazanego drzewa napewno nie umrą. Staną się jedynie podobni Bogu. I wszyscy wiemy co się stało. Z powodu nieposłuszeństwa Adama i Ewy wszyscy ponosimy konsekwencje , co za tym idzie starzejemy się i umieramy.

*To nie wszystko jedno, którą religię wyznajesz 

* Bóg - kim on jest ?

* Czy Biblia rzeczywiście pochodzi od Boga?
* Czy Jezusa Chrystusa posłał Bóg ?
*
* Po co tu żyjemy ?

* Co się dzieje po śmierci - z tego rozdziału dowiedziałam się, że nie mamy czegoś takiego jak nieśmiertelna dusza, która wędruje gdzieś po śmieci ciała. Np. Łazarz, który przez cztery dni był martwy nie wspomniał ani razu, że był w niebie czy piekle. 

* Czy naprawdę istnieje piekło ? Z tego rozdziału wynika, że Biblii piekło to inaczej grób ludzkości czasami nazwany Hadesem lub Szeolem. 

* Potęga złych duchów - tego rozdziału mogłam się dowiedzieć , że znali nam się nie ukazują i nigdy do nas nie przychodzą. Ukazano tu nawet anioły, które przybrały ludzki kształt by zbliżyć się do ludzkich córek , a także jak złe duchy potrafią zwodzić łudzić. No i przede wszystkim jak odpierać arak złych duchów

*Dlaczego Bóg toleruje zło ? Dowiedziałam się bardzo ważnej kwestii spornej , która powstała w wyniku buntu już w ogrodzie Eden 

* Jesteś uwikłany w żywotną kwestię sporną 

* Pokojowy rząd - w tym rozdziale wykazano na postawie Biblii oczywiście , że Pan Jezus Chrystus nie jest niemowlęciem, którego narodziny upamiętnia się co roku dwudziestego piątego grudnia , ale królem w Królestwie Bożym, które panuje w niebie od 1914 roku i niedługo też zapanuje tu na ziemi.

* Rozdział 14 tej książki uświadomił mi kto idzie do nieba i dlaczego? 
Okazuje się , że nie wszyscy dobrzy ludzie idą do nieba. Takie osoby jak Abel, Dawid, Mojżesz czy Hiob czekają na zmartwychwstanie by żyć na ziemi. Są jednak niektórzy wierni , którzy idą do nieba. Nasunęło mi się wtedy pytanie: Ile osób pójdzie w takim razie do nieba ? Ada szybko wyjaśniła mi , że to jedynie 144 tysiące wiernych osób . Zostali wybrani gdyż rozumieją problemy ludzi sami je przeżywali. Nazwani w Biblii są „małą trzódką".

* Jak zostać poddanym takiego rządu?
Wykazano tu, że potrzebujemy wiedzy , wymagane jest sprawiedliwe postępowanie, trzeba być lojalnym wobec rządu Bożego

* Rząd Boży obejmuje władzę
Wykazano tu kiedy rząd Boży czyli Jezus Chrystus objął władzę

* Po czym poznamy przyjście Jezusa ?

* „Koniec świata „ jest bliski 
Jezus gdy był tu na ziemi podał apostołom znak „dni ostatnich „ miały to być : wojny (Mateusza:24:7), braki żywności (Mateusza 24:7), zarazy innymi słowy pandemie ( Łukasza 21:11), trzęsienia ziemi (Mateusza 24:7), wzrost bezprawia (Mateusza 24:12), ludzie będą mdleć ze strachu (Łukasza 21:26), nieposłuszeństwo rodzicom ( 2 Tymoteusza 3:2) , kochanie pieniędzy (2 Tymoteusza 3:2), kochanie rozrywkę bardziej niż Boga   ( 2 Tymoteusza 3:4), na pozór stwarzanie zbożnego oddania ale okazywanie się fałszywy według jego mocy ( 2 Tymoteusza 3::5), niszczenie i zanieczyszczanie ziemi (Objawienie {w innych przekładach również apokalipsa} 11:18), 

* Po armagedonie rajska ziemia 
Pokój dla całej ludzkości ( Izajasza 9: 6,7) nigdy nie będzie wojen ( Psalm 46::8,9) , dobre warunki mieszkaniowe ( Izajasza 65:21-23), zniknie przestępczość ( Psalm 37:9,10), ziemia stanie się rajem ( Łukasza 23:43, Psalm 37:28), żywności będzie pod dostatkiem (Psalm 72:16), pokój między ludźmi ,  a zwierzętami ( Izajasza 11:6, 65:25), zbratanie się całej ludzkości ( Objawienia 7:9,16), nie będzie chorób i starość ( Objawienia 21:3,4), zniknie smierć ( Objawienia 20:13)

* Zmartwychwstanie dla kogo i gdzie?

* Dzień sądu co będzie potem ?

* Jak rozpoznać religię prawdziwą?

*Widzialna organizacja Boża 

* Czy podlegamy dziesięciorga przykazań ?

*  Za światem szatana czy za Bożym nowym systemem ?- pamietam, że podjęłam wtedy decyzję, że chcę służyć Bogu. Prawdziwemu Bogu Jehowie. 

* Walka o to żeby postępować właściwie . 

* Jak doznać pomocy dzięki modlitwie ?

*Obcowanie ze sobą w duchu miłości 

* Dbałość o szczęście w rodzinie 

* I ostatni rozdział książki : Co zrobić żeby żyć wiecznie ?

I tak przestudiowałyśmy całą książkę „ Żyć wiecznie „- tak się mówiło w skrócie na tą książkę ale każdy Świadek Jehowy wiedział o którą książkę chodzi. 

W miedzy czasie do studium przyłączyła się moja młodsza siostra Malwina. Malwina była ode mnie trzy lata młodsza , miałam jeszcze jedną siostrę Martę , ale Marta była mała. Miała siedem lat

Co do Malwiny robiłyśmy już wszystko razem. Razem zostałyśmy głosicielami dobrej nowiny o królestwie Bożym jak również razem postanowiłyśmy razem symbolizować chrztem w wodzie swoje oddanie się Bogu. O tym napiszę więcej w jednym z kolejnych rozdziałów. 








                                    Rozdział 3. 

Studiowanie Pisma Świetego przychodziło mi nawet łatwo. Szybko przyswajałam wiedzę. Gorzej było z uczynkami. Wiecie z małego buntownika zmienić się w pokorną osobę było ciężko. 

Pamietam, że miałam w klasie dziewczynę , z którą ciagle się kłóciliśmy albo biłyśmy . Dorota była jakby to powiedzieć porywczą osobą. Zawsze miałyśmy spiny. Czasami o wszystko. 
Sytuacja nasiliła się jak cała moja klasa dowiedziała się , że studiuję Biblię ze Świadkami Jehowy. To była masakra. ( teraz nawet niedawno na grupie klasowej, na Facebooku którą sama utworzyłam jedna z koleżanek napisała mi, że nic nie osiągnęłam poza tym , że zostałam Jehową. Wyjaśniłam jej grzecznie, że jestem Świadkiem Jehowy , Jehowa to imię Boga, ale nie chciała mnie słuchać ). Lubiłam chodzić do szkoły.. Lubiłam się uczyć, ale wtedy chodzenie do szkoły to była porażka. Zastanawiałam się nawet czy zamiast do szkoły nie iść do parku Sienkiewicza czy na Bulwary i tam nie przeczekać aż skończą się lekcje i wrócić do domu. Mino że miałam takie pragnienie nigdy na wagary nie poszłam. Po prostu nie umiałam. Jak wyszłam do szkoły to już do niej dotarłam. 

Moja wychowawczyni pani Janina Pastuszek też była przeciwko mnie. Pamietam , że gdy powiedziałam jej lekcji z wychowawcą , że na drugą lekcję nie idę ( to była religia) powiedziała 
-Anita ty chyba sobie żartujesz ? Przecież bierzmowania nie dostaniesz! Co  za tym idzie ksiądz nie da ci ślubu. 
- Zawsze mogę wziąć ślub w urzędzie stanu cywilnego- odpowiedziałam - zresztą jestem w takim wieku, że nie myślę o takich rzeczach. - powiedziałam i wyszłam ponieważ zadzwonił dzwonek na przerwę. 

Muszę przyznać , że w podstawówce nie było łatwo ,ale wiedziałam , że nie jetem sama. Miałam świadomość , że jest ze mną Bóg , który mnie wspiera i mi pomaga w trudnych chwilach. 

Na szczęście te dwa lata czyli siódma i ósma klasa szkoły podstawowej szybko minęły. Bardzo mnie to cieszyło. Wiedziałam ,że gdy pójdę dalej do szkoły już wszystko będzie wyglądało inaczej. I nie myliłam się.   

Zanim jednak skończyła się moja gehenna w podstawówce w ósmej klasie wzięłam chrzest. Postanowiłam w ten sposób pokazać światu, że moim Bogiem jest Jehowa. Czy żałuję tego kroku? Nie i nigdy nie żałowałam. 

                                    Rozdział 4. 


Chrzest wzięłam razem z Malwiną w moim rodzinnym mieście Włocławku na zgromadzeniu. To był 25.04.1995 rok. Od rana o ile dobrze pamietam  od godziny 9:00 do godzinny 12:00 były przemówienia. Na końcu było przemówienie brata  skierowane do kandydatów do chrztu. Brat udzielił nam wielu wskazówek jak trzymać się wąskiej drogi prowadzącej do życia ponieważ szatan będzie chciał byśmy zeszli z tej wąskiej drogi na drogę szeroką i podążali za tłumem. Wiadomo, że nic dobrego by z tego nie wyszło. 

Po wykładzie była pleśń z brązowego śpiewnika ( już go nie ma. Chociaż ja go jeszcze mam w biblioteczce ) numer 207.  „ Do kogo należymy". Oparta na liście Pawła do Koryntian ( 1 Koryntian 6:20) Pamiętam ją do dziś: 

Pieśń  207 
„Do kogo należymy ?"

1. 

Którego Boga czaisz ?
Któremu służysz dziś ?
Ten pan, któremu kłaniasz się ,
swym niewolnikiem czyni cię 
Dwom służyć nie da się ,
jednego wybierz już . 
Swe serce mu daj , 
w miłości doń trwaj . 

2.

Którego Boga czcisz? 
Któremu służyć chcesz? 
Bóg jeden jest martwy jak słup,
a drugi żywy - wybór zrób.
Czy „Cezar bogiem twym? 
Czy jemu wiemy wierny być ?
Czy w tych trudnych dniach 
swój ślub złożysz Jah, 
by dla Niego żyć ?

3.

Którego Boga czczę?
Jehowę wielbić chcę!
Posłusznie pragnę służyć Mu,
swe śluby spełniać w każdym dniu.
Krwią syna kupił mnie ,
czyż ludzi bym się bal ?
Mym Bogiem jest On
i daje daje mi schron, wciąż przy nim będę trwał. 

4.

Jehowa to nasz Bóg !
Jest Panem dla swych sług.
Dziś jedność on zapewnia nam,
o trzodę swą troszczy  się sam. 
Gdy zgromadzamy się, by jego sławić wraz,
to uczy nas Bóg,
jak strzec prostych dróg i prawdą karmi nas. 

Oto cala pieśń 207.  Tak wpadła mi w oko, że postanowiłam się jej nauczyć. 

Jak wspomniałam chrzest z Malwiną wzięliśmy w 1995 roku, a mamy 2022 czyli Świadkiem Jehowy jestem już  dwadzieścia siedm lat. Piszę jestem , ponieważ Malwina zmarła trzy lata po chrzcie w wieku szesnastu lat. Ja miałam wtedy dziewiętnaście. 


                               Rozdział 5. 

Malwina w wieku szesnastu lat ciężko zachorowała. Wszystko zaczęło się od bólu brzucha. Mówiła, że ją boli. Pomimo badań jakie robiła nie wykazało, że w jej organizmie rozwija się nowotwór złośliwy. Była wtedy w ósmej klasie robiła wszystkie badania gdyż chciała pracować w handlu. Praktyki miała mieć w sklepie spożywczym. Robiła badania do szkoły i nic nie wskazywało, że tak ciężko zachoruje. 


Był dziewiętnasty czerwiec ja byłam w wtedy w szkole po świadectwo ukończenia szkoły, a Malwinka miała mieć wtedy operację gdyż podczas badań u lekarza okazało się, że w brzuchu ma wodę i nic nie widać. Brzuch się jej powiększał , a my nie wiedzieliśmy dlaczego. Ludzie zaczęli podejrzewać różne rzeczy byli także tacy, którzy uważali, że jest w ciąży. 
- Gdzie ja w ciąży - mówiła Malwina - Przecież ja nawet chłopaka nie mam
Ale wiadomo ludzie zawsze wszystko wiedzą najlepiej. Muszą zawsze gadać bo by. chorzy byli. Szok!!!

Wracając do dnia operacji. To był najgorszy dzień w moim życiu. Musiałam być tego dnia w szkole. W szpitalu oczywiście razem z Malwiną byli rodzice , ale mimo wszystko serce mi pękało, że ona tak cierpi. 

Operacja Malwiny udała się. Chociaż to był dopiero początek tego co miło nadejść. Malwina miała raka. Raka wodnego w brzuchu, który zaatakował wszystko : jajniki, żołądek, jelita i wątrobę. W brzuchu zebrało się aż sześć litrów wody. Normalnie ciężko to wszystko sobie wyobrazić. Jak w brzuchu tak może  zmieścić się tyle wody. Byłam w szoku jak się dowiedziałam. Następna wiadomość którą tego dnia usłyszałam to, to że jest to nowotwór złośliwy. Lekarz powiedział rodzicom , że może być tak, że Malwina przeżyje dwa lata , ale może też być tak, że nie dożyje końca wakacji. Różne myśli kłębiły mi się w głowie. To nie możliwe myślałam. Nie moja siostra. Normalnie szok nie mogłam w to uwierzyć. 


Czas płynął szybko. Były takie dni , że Malwina czuła się dobrze , ale zdarzały się dni , że była ospała , zmęczona jednym słowem do niczego. 

-Ja tu już nigdy nie pójdę do szkoły, żeby się dalej uczyć. Nie będę miała na to siły. 
-Malwinka co ty mówisz- powiedziałam - jeszcze będziemy razem chodzić na spacery do lasu do parku. Zobaczysz wszystko się ułoży i będzie dobrze 
Sama nie wierzyłam w to co mówię, ponieważ widziałam jak z dnia na dzień opada z sił , ale jakoś musiałam ją pocieszać. 

Pamietam ten dzień jak Malwinę zabierali do szpitala bo źle się poczuła . To był 20.08.1998 r. Bardzo wszystko ją bolało. Rozmawiała z mamą ze mną a nawet z Martą. Nasza najmłodsza siostrzyczka miała wtedy dwanaście lat 
- Anita pamiętaj, żebyś chodziła na zebrania i trzymała się wąskiej drogi, którą razem wybrałyśmy. Jak tego nie przeżyję spotkamy się w raju. 
-Dobrze - powiedziałam 
Przyjechał karetka i zabrali Malwinę do szpitala. Mama pojechała razem z nią . Wtedy widziałam ją ostatni raz. Już do nas nie wróciła 



                                  Rozdzielał 6. 


O siódmej rano mama wróciła ze szpitala po rzeczy dla Malwiny , która została w szpitalu 
- Malwina od nas odchodzi -powiedziała mama 
-Jak odchodzi ? -zapytała Marta
-Malwinka umiera- poinformowała nas mama 
-Mamusiu nawet tak nie myśl - powiedziałam Malwinka do nas wróci . Nie możemy tak nawet myśleć . 

Mama z tatą zabrali kilka potrzebnych rzeczy do szpitala dla Malwiny i pojechali., my z Martą zostałyśmy w domu. Miałyśmy dołączyć do nich później. 
Już zakładaliśmy buty i szykowaliśmy się do wyjścia, gdy ktoś zapukał do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer. To były dwie pielęgniarki ze szpitala( przychodziły codziennie do Malwiny zmieniać kroplówki itp). Otworzyłam drzwi zdumiona ich obecnością i powiedziałam 
-Malwinki nie ma. Wczoraj pojechał do szpitala. 
-Tak wiemy. - powiedział jedna z pielęgniarek - Malwinka nie żyje. Zmarła dzisiaj o siódmej czterdzieści 
Dały jej rzeczy i pojechały my z Martą zostałyśmy same pogrążone w smutku. Nie wiedziałyśmy co mamy robić. Poszłyśmy do sąsiadki pani Basi i powiedziałyśmy co się stało. Pani Basia zrobiła nam śniadanie i gorącej herbaty ( była dla nas jak babcia ). Smierć Malwinki był dla wszystkich wielkim szokiem. Nic nie wskazywało na to, że zachoruje i umrze. 

Malwina umarła, a wraz z nią połowa mnie. Byłyśmy nie tylko siostrami, ale też przyjaciółkami. Miałam do siebie żal , że nic nie zauważyłam , że coś się dzieje, że w jej organizmie rozwija się taka straszliwa choroba. Nowotwór wodny złośliwy. Sprawdziły się słowa lekarza. Malwina nie przeżyła wakacji. Ona swój bieg ukończyła. Zasnęła snem śmierci i czeka na zmartwychwstanie, a co ze mną? Ja muszę nadal robić wszystko by ten bieg ukończyć , przeżyć armagedon i móc żyć w rajskich warunkach opisanych w księdze objawienia. 

Pogrzeb Malwiny odbył się cztery dni później. Było na nim bardzo dużo osób ze szkoły do której chodziłyśmy. Pamietam,  że nie płakałam tego dnia. Nie wiem co myśleli wtedy ludzie. Czułam na sobie ich wymowne spojrzenia. 
Umarła jej siostra , ona nie płacze . Tak nie płakałam , mimo że umarła mi siostra. Nie czyniłam tego miedzy innymi może dlatego, że nie docierało to do mnie. Byłam jak we śnie . Koszmarnym śnie . Miałam nadzieję, że obudzę się i wszystko będzie jak dawniej. Znów będziemy wszystkie trzy siostry , a o tej chorobie nawet nie będziemy słyszały. 
Niestety tak się nie stało . Moja siostra naprawdę nie żyła. Zrozumiałam to dopiero w domu gdy wróciliśmy z pogrzebu. Usiadłam na łóżku a moje emocje dały o sobie znać. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Już nic nie było takie jak dawniej. Zostałyśmy obie z Martą . 








                                           
                                        Rozdział 7.


Czas szybko płynął. Minął rok, dwa , trzy. Ja nadal nie mogłam poradzić sobie ze śmiercią Malwiny.  Nadal tak mam. Czekam z utęsknieniem jak skończy się ten stary zły świat pełen wojen, niesprawiedliwości i zła , a nastanie ten wolny piękny świat obiecany przez Boga, w którym wszyscy ludzie będą dla siebie braćmi. 

Zanim jednak ten świat nastanie musimy żyć w świecie pełnym zamętu, nienawiści, a co za tym idzie wojen. No , ale cóż musi spełnić się zapowiedziany znak czasu przepowiedziany przez samego Pana Jezusa Chrystusa. 
Znak końca bardzo dobitnie opisuje Ewangelia Mateusza rozdział 24. 

Moje życie tez się zmieniło. Dwa lata po śmierci Malwiny urodziłam córkę. Ania jest wspaniałą dziewczyną. Też jest Świadkiem Jehowy. Pismo Święte zaczęła  studiować w wieku dwunastu lat. Na początku twierdziła, że robi to tylko dlatego, ponieważ chce poznać ciocię Malwinę. Z czasem ta chęć spotkania cioci przerodziła się w miłość do Boga. 

Marta niestety nie dotrzymała danego słowa Malwinie. Mimo że Malwina prosiła ją by cały czas studiowała Biblię by mogły się spotkać. Niestety Marta zeszła z wąskiej drogi i podąża szeroką drogą. 

Ja nie zamierzam zbaczać z tej drogi. Córce pokazałam tą drogę. Synowi też chcę zaszczepić miłość do Boga by on również jak moja córka szedł wąską drogą. 

Żyjemy teraz w XXI wieku. Niedawno  rozniosła się na świecie pandemia Covid - 19. Swój początek miała w Chinach i potem rozniosła się na cały świat. Popchnęła bardzo dużo ofiar. Wprowadzona nawet szczepionki na  covid-19. 

Choroba szalała zbierała swoje żniwo. Bardzo dużo moich znajomych tez za nią zachorowało. Czy ja zachorowałam? Nie wiem. Był taki moment w moim życiu, że bardzo źle się czułam. Zresztą mój mąż też. Gorączka, osłabienie , kaszel, katar . Poszłam do lekarza. Lekarz zapytała mnie czy mam smak i węch ( takie były dwa z kilku objawów koronawirusa, inne to miedzy innymi kaszel , katar , wysoka gorączka , a nawet wysoka gorączka) jak powiedziałam , że nie mam, stwierdziła, że to nie covid. 

Kolejnym strasznym wydarzenie na świecie była agresja Rosji na Ukrainę, którą żył cały świat. Inwazja na Ukrainę zaczęła się 24.02.2022 r. Gdy pisałam tą opowieść wojna trwała dwa tygodnie, ale w tym czasie rozegrało się wiele ludzkich dramatów. Byli tacy, którzy uciekali z Ukrainy do sąsiednich krajów , byli też tacy, którzy wracali na Ukrainę walczyć za wolność kraju. 

Uciekało też wielu Świadków Jehowy. Nie chcieli oni brać udziału w wojnie. Czemu Świadkowie Jehowy nie chcą brać udziału w wójcie? Jako wybrany lud przez Boga jesteśmy pokojowo usposobieni. Nie chcemy zabijać ludzi. Jedno z przykazań danych Izraelitom mówi „Nie zabijaj „. Pan Jezus gdy był na ziemi powiedział , że po miłości ludzie nas poznają. 

                               Rozdział 8. 

Pamietam jak zaczęłam poznawać Pismo Święte dużo mówiło się o dniach końca. Mówiono , że żyjemy w dniach ostatnich. Obserwowałam wszystkie znaki, czasami wydawało mi , że to wszystko długo trwa. 

Dużo w tym czasie się wydarzyło. Zmarła moja siostra ( nie żyje już dwadzieścia cztery lata), zmarł mój tata (nie żyje cztery lata). 

Czas szybko płynie. Pomimo wydarzeń, które dzieją się na świecie nie zamierzam odchodzić Boga. Ludzie obwiniają Boga za to co się dzieje. Ja tak nie uważam. Uważam natomiast , że żyjemy w dniach ostatnich. Wszystko to co się dzieje jest znakiem obecności Pana Jezusa Chrystusa. Przepowiedziane było właśnie przez  Niego. Niestety ludzie nie dostrzegają  tego, że przyszło im żyć w czasie końca. 

Dlaczego Bóg nie działa żeby zapobiec temu co się dzieje? Ponieważ są na świecie ludzie o szczerych sercach i chce by wszyscy doszli do poznania Pisma Świetego. Bóg wie kiedy zadziałać i usunąć zło z ziemi. 

Ja wiem jedno. Nie żałują , że wybrałam tą drogę. To jest ta droga. Tak to jest ta droga, którą chce iść. I będę iść. Jestem wdzięczna mojej mamie że mi ją pokazał, a najbardziej jestem wdzięczna Bogu Jehowie, że wybrał mnie z tego świata i pozwolił się poznać i swoje zamierzenie. 

Z ufnością wyczekuje dnia gdy będę mogła ujrzeć moją siostrę i przedstawić jej moją rodzinę. Czekam tez na mojego tatę, ale również wszystkich którzy zasnęli snem śmierci. 

To jest ta droga !!!!

Rozdział 9.

Pandemia wirusa jakoś się ukryła pod kołderką wojny w Ukrainie. Obecnie cały świat tym żyje. To co się dzieje na świecie bardzo mnie przeraża mimo, że wiem, że to wszystko zostało przepowiedziane już dawno w piśmie świętym.

Czy moje życie zmieniło się odkąd jestem Świadkiem Jehowy? Tak bardzo. Jak wracam myślami do przeszłości widzę jak bardzo się zmieniłam. Nie jestem już buntownikiem, który na wszystko się buntuje. Kiedyś na samą myśl o kościele przechodziły mnie dreszcze. Teraz już tak nie jest. Wiem, że w Piśmie Świętym jest prawda. Nie przeraża mnie uczestnictwo w zebraniach zborowych. Każdy zbór zgromadza się w Salach Królestwa.

Jak wyglada życie przeciętnego Świadka Jehowy? Niektórzy uważają, że nic nam nie wolno. Każdy z nas stosuje się do zasad z Pisma Świetego. Jest ono naszym przewodnikiem w życiu. Jest drogowskazem. Naszym kodeksem. Stosujemy się do niego ponieważ uważamy, że tylko tak możemy podobać się Bogu.
Zasady zawarte w Biblii mamy od samego Boga. Biblię traktujemy jako list od Boga do ludzi. To właśnie w Piśmie Świętym Bóg mówi nam czego oczekuje od ludzi, niestety ludzie nie chcą słuchać tego co mówi do nich stwórca. Wolą robić wszystko według swojego widzi mi się. Niestety dzięki temu mamy wszystko tak jak mamy. Na świecie panują wojny, choroby, kataklizmy i inne nieszczęścia nawiedzające świat. Czemu tak się dzieje?

Żeby dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje trzeba cofnąć się do czasów stwarzania. W księdze Rodzaju (w innych przekładach pisma świetego to 1 Mojżeszowa)
możemy przeczytać o tym jak Bóg stwarzał świat. Najpierw stworzył ziemię, słońce, gwiazdy, zwierzęta, ptaki, a na końcu przystąpił do stworzenia pierwszej pary ludzkiej Adama i Ewy. Jak wszyscy wiemy Adam i Ewa okazali się nie posłuszni czym zatracili sobie możliwość życia w ogrodzie Eden. Jak do tego doszło?
Jak czytamy w księdze Rodzaju trzecim wersecie jeden z aniołów chciał być podobny Bogu. Chciał by ludzie jemu też oddawali cześć. Nie chciał być zwykłym aniołem, zapragnął być bogiem. I tak się stało. Jest bogiem tego świata.
Wracając do ogrodu Eden i do zbuntowanego anioła. Wszyscy wiemy, że posłużył się wężem, żeby skusić pierwszą parę ludzką. Czy mu się to udało? Oczywiście że tak. Podszedł do Ewy podstępem zapytał
-„Czy rzeczywiście Bóg powiedział żebyście nie jedli owoców z drzewa pośrodku ogrodu?
-„Tak-odpowiedziała kobieta-Bóg powiedział, że gdy z niego zjemy to napewno umrzemy.
-Nie umrzecie- powiedział zbuntowany anioł - Otworzą się wam tylko oczy i staniecie się podobni Bogu znając dobro i zło
Adam posłuchał żony okazując nie posłuszeństwo Bogu. Bóg bardzo się na nich rozgniewał i wypędził ich z ogrodu Eden. Oznajmił Ewie, że będzie rodzić dzieci w bólach, natomiast do Adama powiedział, że w pocie czoła będzie zbierać plon swej ziemi wśród cierni.

Mimo ze od tamtej pory minęło tyle czasu Bóg wie kiedy zadziałać i zniszczyć zło panujące na świecie.
Czemu jest na świecie tyle zła i dlaczego zwykli ludzie muszą taki cierpieć? To wszystko za sprawą szatana diabła (zbuntowanego anioła), który wie, że ma mało czasu i robi wszytko by utrudnić ludziom życie. Czy jest jakaś nadzieja dla ludzkości ? Oczywiście! O tym tez możemy dowiedzieć się z Pisma Świetego. Niestety ludzie mimo, że Świadkowie Jehowy głoszą i pukają do ludzi, ludzie nie chcą słuchać.

Pandemia, która zapanowała na świecie to jedno z proroctw opisanych przez Jezusa. Narobiła ona dużo zamieszania. Trzeba było nosić maseczki, byli tacy którzy szczepili się na covid 19. Byli również tacy, którzy bardzo się buntowali. Nie było przymusu szczepień więc nie wszyscy Świadkowie się szczepili. Pandemią żył cały świat.

Jak wyglądały zebrania Świadków Jehowy gdy nie można się było zgromadzać. Każdy zbór miał swój nr i hasło i wierni zgromadzali przez aplikację zoom. Zawsze byliśmy na bierząco.

Dwa lata później wybuchła wojna w Ukrainie. Prezydent Rosji najechał na Ukrainę. Wojna ta trwa do dziś. Pojawiają się w sieci różne migawki o żołnierzach rosyjskich, którzy jak twierdzą nic nie wiedzieli o wojnie. Dziwne trochę tłumaczenie, ale nie wnikam w to.

Wojna nadał trwa giną niewinni ludzie. Jak długo będzie trwać nie wiadomo. Miasta Ukrainy są ostrzelane, nawet miejsca gdzie znajdują się cywile. Prezydent Ukrainy walczy ze swoim narodem przez co ma szansę zapisać się jako bohater. Natomiast prezydent Rosji jest na straconej pozycji zbrodniarza wojennego.
Rozdział 10.

Czy mnie przeraża to co dzieje się na świecie? Oczywiście. Mimo, że wiem czemu tak się dzieje jestem tylko człowiekiem. W Polsce w tej chwili mamy prawie dwa miliony uchodźców z Ukrainy. Napewno będzie ich więcej.

Żyjemy w dniach ostatnich tego systemu rzeczy i jak wspomniano w w księdze biblijnej Daniela jedenastym rozdziale król północy wyruszył przeciwko królowi południa. Król północy to Rosja, a królem południa to mocarstwo anglo-amerykańskie.

Żeby nie myśleć o tym co się dzieje za polską granicom zamykam oczy. Widzę raj obiecany przez Boga. Wyobrażam sobie siebie tam i moją rodzinę.
Mam przed oczami mam dzień zmartwychwstania. Moim największym marzeniem było zobaczyć osoby, które żyły w dawnych czasach np takie jak Abel pierwszy wierny człowiek, który zginął z rąk zazdrosnego brata Kaina, albo Noego który budował arkę pomimo, że ludzie z niego szydzili i naśmiewali się z niego.

Wiszę również moich bliskich którzy zmarli: moją kochaną siostrę Malwinę, mojego tatę, babcię.

Życie w ziemskim raju będzie wyglądało zupełnie inaczej. Nie będzie wojen, śmierci, głodu żaden mieszkaniec zmieni nie powie jestem chory. Czy to nie piękne? Czy nie fajnie byłoby żyć w takich warunkach? Biblia mówi , że nawet zwierzęta będą przyjaźnie nastawione do ludzi. Czy to nie wspaniała perspektywa żyć wśród dzikich zwierząt i nie bać, że któreś z nich nas zaatakuje?

Pamietam jak mój syn był malutki zawsze mówił, że w raju będzie miał jelonka. Zawsze fascynowały go jelenie. Nie dziwię mu się mają przecież piękne poroże.

Kiedy taki raj nastanie? Tego nie wie nikt z ludzi. O tym wie sam Bóg. My ludzie musimy być cierpliwi. Musimy czekać.

Rozdział 11.

Żyjemy w świecie podległym władzy szatana. To życie nie jest łatwe. Diabeł robi wszystko, żeby nas odciągnąć od Boga i zasiać zamęt w naszych głowach. My jako ludzie jesteśmy niedoskonali i często ulegamy pokusom. Ludzie mówią, że to wszystko jedno w którego Boga się wierzy? Tylko czy napewno?
Ludzie wierzą w Allacha zabijają niewinnych w zamachach terrorystycznych. Inni wierzą w Boga mam tu na myśli chrześcijan. Idą na wojnę zabijać innych ludzi. Czy tego chce Bóg ? Czy Bóg każe zabijać brata?

Biblia uczy, że Bóg jest miłością. Czy Bóg miłości chce takiego świata? W swoim słowie Biblii wyraźnie mówi „nie zabijaj" - każdy zna to przykazanie z dekalogu. Co ludzie robią? Idą i mordują. Czy Bóg każe im to robić? Nie! To Szatan Diabeł. Bóg kłamstwa i przeciwnik Boga zbiera żniwo bo wie, że ma mało czasu. Wie, że jego dni są policzone.

Co się stanie z szatanem? Zostanie zniszczony.
Czemu szatan sieje takie zniszczenie na świecie? Wie, że ma mało czasu.

Jego panowanie na zaczęło się gdy został zrzucony z nieba w 1914 roku gdy władzę w niebie objął Pan Jezus Chrystus. Panuje on w królestwie Bożym w niebie. Tak Jezus jest królem , a nie bezbronnym niemowlęciem czczonym raz w roku. Dziwne dla mnie zawsze było to, obchodząc Boże Narodzenie zapomina się o najważniejszej osobie tego dnia Jezusie Chrystusie . Zazwyczaj gdy jest jakiś jubilat i obchodzi urodziny to jemu daje się prezenty, a nie miedzy sobą, a o Jezusie się zapomina. Daje się sobie prezenty. Jezusowi śpiewa się kolędy. Tylko pytanie czy my jako dorośli ludzie (mam tu na myśli wszystkich ludzi) chcielibyśmy żeby inni śpiewali nam kołysanki i traktowali nas jak niemowlęta w dzień naszych urodzin? Ja bym tego nie chciała. Kolejna kwestia Bożego Narodzenia to jego data. Czy Jezus faktycznie urodził się dwudziestego piątego grudnia? Co na ten temat mówi Biblia? Jakie są korzenie Bożego Narodzenia?

W Biblii możemy przeczytać, że pasterze ze swoimi owcami byli jeszcze na łąkach. W tamtym rejonie, w którym urodził się Jezus zimy są mroźne i śnieżne. Czy byłoby możliwe, żeby pasterze byli na łąkach. Sama odpowiedź się nasuwa zwierzęta by pomarzły.

Kolejna kwestia korzenie Bożego Narodzenia, korzenie. Skąd się właściwie wzięło w kulturze chrześcijaństwa? Przecież pierwsi chrześcijanie nigdy go nie obchodzili. Jezus tez ani razu o nim nie wspomniał. Więc skąd się wzięło?

Zawsze mnie ten temat nurtował. Nie szukałam nigdy informacji na ten temat bo po co? Dopiero jak zaczęłam czytać Pismo Święte postanowiłam zbadać tą kwestie. Poszukałem w internecie i znalazłam kilka ciekawych informacji. W internecie znalazłam miedzy innymi informacje na to ze Boże Narodzenie jest świętem o korzeniach pogańskich. Jak również popularne związane z nim tradycje.

O wielu rzeczach nie miałam pojęcia chodząc w szkole na religię. Czemu tak jest, że nie mówi nam się ludziom wielu rzeczy? Czemu kościół jest tak zakłamany i ukrywa przed wiernymi prawdę z Pisma Świetego? Często tłumaczą się, że to tajemnica wiary. Nie ma czegoś takiego jak tajemnica wiary. Wiernym trzeba wszystko wyjaśnić.

Tajemnica wiary. Co to właściwie jest? Np dogmat o trójcy jest taką tajemnicą. Ojciec, Syn Boży i duch święty w jednej osobie. Nie ma czegoś takiego. Gdyby trójca istniała Jezus nie mówiłby o Bogu, że jest potężniejszy od niego. Potwierdziłby, ze jest równy Bogu. Nigdy tego nie powiedział. Natomiast Duch Boży to nic innego jak moc Boża. To dzięki niej Bóg stworzył wszystko. Zresztą jak mogą być trzy osoby w jednej to nie możliwe. Biblia nic nie mówi o trójcy. W Biblii słowo trójca nie występuje ani razu.

Kiedyś myślałam, że tak jest. W moim domu głęboko się wierzyło w to czego uczy kościół. Moja mama była przecież gorliwą katoliczką.

Święta Bożego narodzenia też były obchodzone. Mi nigdy nie sprawiały przyjemności. W naszym domu nie było czegoś takiego, że przychodził święty Mikołaj, to rodzina kupowała sobie prezenty i się nimi obdarowywała.

Pamietam ten wieczór. Wieczór w którym znienawidziłam święta. Wszyscy dawaliśmy sobie prezenty. Moja babcia kupiła prezenty Malwinie i Marcie. Mi nic nie dała. Byłam wtedy małą dziewczynką miałam wtedy osiem lat.
-Mi nic nie kupiłaś - zapytałam
-Nie bo cię nie lubię - odpowiedziała
Zrobiło mi się przykro. Nie mogłam tego zrozumieć dlaczego tak mnie potraktowała. Jej mąż, a mój dziadek był inny niestety już nie żył. Od tamtej pory nie lubiłam świąt.

Rozdział 12.

Mimo że wiedziałam z Pisma Świetego co podoba się Bogu,a co nie moje życie nie było takie piękne. Popełniałam błędy. Zarówno te większe jak te mniejsze.
W wieku piętnastu lat przestudiowałam już prawie całą drugą książkę. W moim przypadku była to „Twoja młodość korzystaj z niej jak najlepiej". Było tam wiele rozdziałów skierowanych do młodych ludzi. Przy analizowaniu jej dowiedziałam się że Bóg nie popiera palenia papierosów mimo to sięgnęłam po nie.
Muszę przyznać, że nigdy nie nauczyłam się palić. Może dlatego, że nigdy się nie zaciągałam. Po prostu nie umiałam.
-Daj tego papierosa bo go zmarnujesz - powiedziała jedna z moich koleżanek
No i dobrze. Papierosy śmierdzą. Cieszę się, że się nie nauczyłam palić. Miałabym ogromny problem, żeby rzucić to paskudztwo. Pamiętam ile wysiłku wkładał mój tata, żeby rzucić palenie. Zastępował papierosy gumami do żucia. Niestety nigdy nie udało mu się pozbyć nałogu. Zawsze do niego powracał. Przestał palić dopiero po zawale. Nie trwało to jednak długo, ponieważ po kilku miesiącach wrócił do nałogu. Skończyło się to dla niego trzema udarami i śmiercią.

Moim największym błędem było to co stało się rok po
śmierci mojej siostry. Nie umiem tego wymazać z pamięci. To był dla mnie koszmar. Nawet teraz gdy o tym myślę czuję złość, że nic nie udało mi się zrobić.
Byłam wtedy u babci na wsi. Szwagier mojego wujka (brata mojej mamy) uroił sobie w głowie, że mnie kocha i , że ja też mogę czuć do niego to samo. Prawda była zupełnie inna. Nigdy mi się nie podobał. Niestety do niego to nie docierało. Postanowił sobie, że mnie zdobędzie i że będziemy razem. Planował nawet naszą przyszłość.

Najgorszy był dla mnie ten dzień w którym pojechałam do babci i jak zawsze poszłam na jabłka do sadu. Była tam jabłoń, która rodziła dwa rodzaje jabłek. Malinówki i jeszcze jakieś inne(pamietam że były żółte i były bardzo słodkie. Nie pamietam nazwy). Przyszedł do mnie on. Najpierw zagadał. Stwierdził, że ładnie wyglądam zresztą jak zawsze. Oczywiście z grzeczności podziękowałam.
-Wiesz że cię kocham- powiedział
-Ale ja ciebie nie - powiedziałam
- Wiem , że kłamiesz - powiedział patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami. Widziałam w nich coś czego nie umiem opisać. Z niebieskich stały się granatowe. Zaczęłam się go bać.
-Będziesz moja czy ci się to podoba czy nie- powiedział przez żeby
Bałam się go tak bardzo, że chciałam uciekać z tego sadu. Chciałam być jak najdalej od tego człowieka. Niestety nie udało mi się. Złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Bałam się go. Nigdy nie czułam takiego strachu jak tamtej chwili. Nigdy go takiego nie widziałam. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. To było okropne! Strasznie śmierdział papierosami. Bleee. Na samo wspomnienie tego robi mi się nie dobrze.

Stało się to czego się nie spodziewałam. Pchnął mie do tylu tak, że upadłam na stos słomy, czy siana nie pamietam już co to było. Wiem, że nie upadłam na trawę. To było coś innego. Zdarł ze mnie ubranie. Mimo że od tamtej pory minęło już 23 lata nie umiem o tym mówić. Ten okropny ból. Mój przeraźliwy strach.
-Co robisz- zdołałam wyszeptać
-Już kończę - powiedział -
Próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam zasłonił mi usta ręką. Strasznie na mnie napierał. Próbowałam się jakoś bronić, ale nie miałam siły był ode mnie większy i silniejszy. Zaczęłam się wiercić w nadziei, że jakoś się uwolnię. Niestety nie dałam rady. Wszystko mnie bolało. Chciałam krzyczeć , a nie mogłam.
-Leż bo ci ...- powiedział to po czym zaklął. Ja nie będę jego słów cytować. Zaczęłam płakać, błagać go wręcz ale on nie chciał. Gdy skończył wstał zasunął rozporek i jakby nigdy nic poszedł sobie. Ja zostałam sama wystraszona i przerażona. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Wszystko mnie bolało. Ten ból czułam w całej dobie. Tego nie da się opisać słowami. Nie życzę tego nikomu. Przeżyć coś takiego to coś okropnego. Może nie byliśmy kumplami, ale czasami zmieniliśmy kilka słów. Traktowałam go jak kolegę , a on potraktował mnie jak obiekt do zaspokoić swoje rządze seksualne. Siedziałam tak godzinę i płakałam.


W końcu wzięłam się w garść. Poszłam do domu, żeby się umyć. Musiałam go z siebie zmyć. Ten cały brud. Czułam się brudna. Może brud literalny udało mi się zmyć. To co miałam w głowie siedziało tam. Tego nie dało się wymazać. Wspomnienie tego zdarzenie z przed chwili siedziało w mojej głowie nie dało się go pozbyć. Czułam jak rozsadza mi głowę , że zaraz eksploduje.
-Czemu on to zrobił - w mojej głowie tłukły się różne myśli na które nie znałam odpowiedzi.
Czułam wstyd i upokorzenie. Nie umiałam sobie wytłumaczyć czemu do tego doszło.

Od tamtej pory minęło kilka dni. Gdy go widziałam ociekałam jak najdalej od niego. Nie mogłam przebywać blisko niego. Strach mi nie pozwalał.
„Co jeśli zrobi to jeszcze raz?"- zastanawiałam się
Nie wytrzymałabym drugi raz czegoś takiego. Ten jeden raz był dla mnie bardzo ciężki.

Najgorsze było to, że on planował naszą wspólną przyszłość po tym wszystkim. Wariat jakiś!! Jak można najpierw wykorzystać dziewczynę, a potem myśleć, że ona będzie z nim o stworzy z nim rodzinę. Chory!!!!
Nie umiałam mu tego zapomnieć i wybaczyć. Nadal nie umiem.

Nie wiem jakim cudem dowiedział się, że jestem w ciąży. Nie wiem kto mu to powiedział, przecież nikomu nie powiedziałam. Bałam się reakcji bliskich, przyjaciół, ludzi. Nie byłam do tego przygotowana. Gdy tylko się dowiedział zaczął się koszmar. Zaczął nachodzić mnie z rodzicami w moim rodzinnym domu. To było denerwujące. Wręcz nie do zniesienia. Twierdził, że muszę być z nim. Dziwne on chce i ja muszę być z nim. Nie ma i nie było takiej opcji. Jego rodzice gotowi byli nawet na to, żeby załatwić mi bierzmowanie, którego nie miałam byleby tylko być z ich synusiem. Pamietam jak jednego razu przyjechali błagać mnie żebym dała szansę ich synowi. Zupełnie ich zignorowałam i nawet do nich nie wyszłam. Rozmawiali z moimi rodzicami i wujkiem. Stwierdzili, że jak ich syn nie weźmie ślubu w kościele to oni się go wyrzekną. Mój wujek (brat mojego taty) nie wytrzymał i powiedział
-Mój syn od roku mieszka z kobietą bez ślubu. Co mam się go z tego powodu wyrzec? Nie muszę zaakceptować to. Jest dorosły nie mogę mu nic nakazać bo i tak mnie nie posłucha.
Od tamtej pory już nie przyjeżdżali. I dobrze! Nie chciałam ich oglądać


Dziewięć miesięcy później urodziłam moją córkę Anię. Postanowiłam sobie, że nie odbiorę jej ze szpitala, przecież przypominałaby mi to co się stało. Mój tata jednak uświadomił mi, że nie jest niczemu winna. -Przecież to nie jej wina, że tak się stało. Nie możesz na nią patrzeć przez pryzmat zachowania jej ojca.
„No trudno"- pomyślałam. Postanowiłam ją wychować. Na początku trudno mi było ją zaakceptować. Przypominała mi tego zwyrodnialca. Z czasem obdarzyłam ją uczuciem ona odpłaciła mi tym samym.
Rozdział 13


W moim życiu pojawił się mężczyzna. Delikatny czuły zupełne przeciwieństwo ojca Ani. Nie był Świadkiem Jehowy. Nie przeszkadzało mi to wtedy. Wszyscy byli zajęci Martą i jej chłopakiem. Nie ważne było, że Marta jest w ciąży i chce odejść od organizacji. Liczyło się, żeby wyprawić jej ślub.

Szybko podjęłam decyzje, żeby wyprowadzić się z domu. I tak zrobiłam szybki ślub i wyprowadzka z domu do mężczyzny, o którym tak naprawdę nic nie wiedziałam.

Maskę zdjął dopiero jak zamieszkaliśmy razem. Już nie był tym czułym, delikatnym mężczyzną, którego poznałam. Zmienił się nie do poznania. Stał się potworem. Wszystko mu przeszkadzało, a najbardziej moja córka, mimo że wcześniej do mojego szwagra (męża Marty) powiedział, że dziecko to nie problem. Prawda była zupełnie inna.

Najgorsze jednak było to, że zdradzał mnie na każdym kroku. Nawet się z tym nie krył. Wracał do domu zawsze się awanturował. Były takie momenty, że posuwał się do rękoczynów. Po każdej awanturze wychodził do mamy na działkę. Wracał skruszony z kwiatami i przepraszał, a ja głupia mu wybaczałam.

Przyszedł jednak dzień, że nie wytrzymałam. Uderzył mnie tak mocno, że czułam ból między łopatkami. Spakowałem siebie i Anię i uciekłyśmy od niego. Nie mogłam bez końca tego znosić. Nie byłam workiem treningowym.

Niestety życie potrafi być okrutne. Okazało się, że po raz drugi jestem w ciąży. Powiedziałam mu o tym. Powiedział, że mam wrócić, że się zmieni, że już nigdy mnie nie uderzy. Uwierzyłam mu. Wróciłam. Na początku było spokojnie. Naprawdę się zmienił pomyślałam. Niestety ta jego zmiana nie trwała długo.

Tego dnia kiedy odeszłam od niego już definitywnie posunął się za daleko. Wziął szampon Ani jakby innego nie było. Ania chciała mu go zabrać i się zaczęło piekło zaatakował moją córkę i uderzył ją. Nie mogłam na to pozwolić. Krzyknęłam.
-Zostaw ją. Nie masz prawa jej bić!!
Poczułam jego rękę na mojej twarzy. Okropny ból w okolicy nosa. Wszędzie była krew. On po tym wszystkim wyszedł. Ja nie mogłam po tym dojść. Byłam w szoku. Przecież tak bardzo mnie kochał. Tak twierdził.

Poszłam do szpitala. Okazało się, że nos jest złamany. Wróciłam do domu. Spakowałam się i już nigdy do niego nie wróciłam. Nie mogłabym być z kimś takim. Nie mogłam pozwolić, żeby moje dziecko oglądało takie zachowania. Byłam wtedy w dziesiątym tygodniu ciąży.

Urodziłam chłopca. Nie chciał go zaakceptować. Chciał badań DNA. Twierdził, że nie wierzy, że to jego syn. Mimo, że chciał tych badań na żadnych się nie pojawił.
Mój syn ma jedenaście lat. Ojca ostatni raz widział w wieku sześciu lat.
Rozdział 14.


Osiem lat byłam sama. Po ośmiu latach poznałam mojego męża. Tym razem to wspaniały człowiek. Mojego syna pokochał jak swoje dziecko. Syn też go kocha jak ojca, mają wiele wspólnych zainteresowań i wspólnych tematów.

Moje życie wyglada teraz zupełnie inaczej. Oboje z mężem patrzymy w tym samym kierunku. Nasze życie nie jest usłane różami, ale wspieramy się jesteśmy po ślubie już piec lat.

Z moim mężem straciliśmy dziecko. Byłam w ciąży niby wszystko dziecko się rozwijało czułam to albo chciałam czuć. Niestety dziecko obumarło w czwartym tygodniu ciąży. W ósmym tygodniu poroniłam. Nie było mi dane go poznać.

Męża nie było w domu. Był w pracy na nocną zmianę. Ja poczułam się bardzo źle. Bolał mnie brzuch, zignorowałam to i położyłam się spać.

Na drugi dzień obudziłam się w kałuży krwi. Krew była na prześcieradle. To było okropne. Straciłam moje dziecko. Oniemiałam się strasznie o to co się stało. Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Zastanawiałam się co zrobiłam źle? Czemu musiało dojść do tej tragedii? Czy obwiniała za to Boga? Nie! Nigdy w życiu. Bóg nie jest odpowiedzialny za to co dzieje się na świecie i nasze cierpienia. Zastanawiałam się jedynie czemu nie było mi dane ujrzeć mojego dziecka? Mogłoby być nawet martwe, żebym je mogła godnie pochować. Gdyby urodziło się nie żywe miałabym je szansę zobaczyć podczas zmartwychwstania po armagedonie już na nowej ziemi. A tak cóż? Musiałam się z tym pogodzić. Mimo, że strata bardzo boli, trzeba z tym żyć.

Najgorsze było to jak trafiłam do szpitala po skierowaniu mnie przez moją ginekolog do szpitala na zabieg łyżeczkowania by usunąć wszystkie pozostałości po poronieniu. Na jednej sali leżała ze mną młoda dziewczyna. Miała może osiemnaście lat. Wrzeszczała na cały szpital, że ją boli po nieudanej aborcji.
-Zamknij tą mordę!- powiedziałam - Czego się drzesz?
Ja straciłam moje dziecko, a ona swoje zabiła! Jak tak można!!! Nie mogłam tego zrozumieć.


Oboje z mężem jesteśmy Świadkami Jehowy. I idziemy cały czas wąską drogą ponieważ tylko ona prowadzi do życia. Idziemy tą drogą bo to jest ta droga. Innej nie ma. Nigdy z niej nie zboczymy ponieważ TO JEST TA DROGA !!

Park Staromiejski zwany też Parkiem Śledzia

Witam w poprzednim wpisie pisałam że przedstawię wam Park Poniatowskiego ale nastąpiła zmiana planów.  Dzisiaj napisze coś na temat Parku St...