Witam.
Dzisiaj Poruszę temat z życie wzięty. Otóż jakiś czas temu zrobiłam test ciążowy. Wyszedł pozytywny. Poszliśmy z mężem do lekarza okazało się że siódmy tydzień... Już się do tej myśli zaczęliśmy przyzwyczajać chociaż muszę przyznać, że trochę nas to zaskoczyło na początku. Poszłam na usg. I tej wiadomości się nie spodziewałam. Według usg w tamtym okresie wyszło że jestem w czwartym tygodniu. Lekarz powiedział mi ,że nie chce stawiać kropki nad i ,ale wszystko wskazuje że ciąża może być martwa.
Gdzie tu sprawiedliwość ja się pytam. Nie planowaliśmy tej ciąży ale cieszyliśmy się że będziemy mieć taką słodką kruszynkę.
Nie rozumiem matek które porzucają takie bezbronne maleństwa na śmietniku lub po prostu zabijają. Mi coś takiego w głowie się nie mieści
W czwartek poroniłam. W czwartek 14 marca. To był dla mnie cios w serce. Pokochałam to dziecko. Bardzo. W szpitalu na sali leżała ze mną dziewczyna, która poszła na zabieg aborcji. Źle został wykonany i potrzebowała interwencji lekarza. Małolata miała osiemnaście lat. Nie oceniam jej. To jej decyzja. Boli mnie jednak to ,że ja straciłam dziecko które kochałam, a ona pozbyła się swojego jak starej sukienki. Gdy o tym myślę wyć mi się chce. Mimo ,że od tamtej pory minął tydzień i cztery dni nie umiem się z tym pogodzić.
Pa kochani przepraszam że tak się rozpisałam ale boli mnie ta sytuacja. Pa do następnego wpisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz