Witam kochani.
W tym i kolejnych wpisach postanowiłam zamieszczać fragmenty mojej powieści. Do tej pory czytała to tylko jedna osoba. Mam nadzieję, że również Wam się spodoba.
Roździał I
Majka rzadko wchodziła na Facebooka. Bo po niby po co? Każdy wystawiał zdjęcia z ukochaną osobą. Pokazywał jaki jest szczęśliwy. A ona? Cóż samotna matka z dwójką dzieci. Życie nudne do potęgi. Szkoła, dom, praca, szkoła, dom, praca i tak w kółko.
Córka Majki, Martynka piękna blondynka, spokojna w szkole, rozkapryszona w domu. Może trochę rozpieszczona przez matkę. No ale cóż, Majka urodziła ją w wieku dwudziestu lat po tym jak została zgwałcona przez chłopaka z sąsiedztwa, który wkręcił sobie, że ją kocha. Może to dziwne, ale Majka postanowiła oddać swoje dziewictwo przyszłemu mężowi. Tak została wychowana przez rodziców. Niestety los chciał inaczej. Majka była w sadzie zrywała jabłka gdy chłopak podszedł pachnął ją tak mocno, że upadła na ziemię. Strach ją sparaliżował, nie spodziewała się tego po nim. Przecież znali się od dzieciństwa więc jak on mógł jej to zrobić. Nie miała siły krzyczeć.
-Co Ty robisz? Przestań. To boli. - zdołała powiedzieć
- Przecież tego chciałaś. -wymamrotał napastnik.
Zdarł z niej ubranie i wszedł w nią. Dziewczyna czuła jedynie ból i upokorzenie. Nie tak wyobrażała sobie swój pierwszy raz. Chłopak zgwałcił ją i odszedł. Majka czuła ogromną pustkę, złość i ból. Czuła się winna tego co się przed chwilą stało. Siedziała i płakała. Nie zdawała sobie sprawy z tego co się może stać.
Po kilku tygodniach nadeszło najgorsze. Spóźnił się jej okres. Nie mówiąc nic nikomu poszła do lekarza. Lekarz zrobił badanie i powiedział :
- Gratuluję jest pani w piątym tygodniu ciąży.
" O kurcze" - pomyślała Majka
Po dziewięciu miesiącach urodziła dziewczynkę. Zdrową dziewczynkę. Martynkę.
Przez siedem lat wychowywała córkę sama. Ojciec dziewczynki od czasu do czasu odwiedzał córkę płacił alimenty.
W końcu szczęście się do Majki uśmiechnęło. Tak jej się wtedy wydawało. Poznała mężczyznę, który sprawił, że poczuła się szczęśliwa. Czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Dzwonił co wieczór, mówił jak bardzo ją kocha. Obsypywał kwiatami. Wzięli szybki ślub. Majka porzuciła rodzinne miasto i wyprowadziła się do męża. Po ślubie nie było już tak wesoło, zaczął się koszmar. Już nie było czułych słówek "kocham cię jesteś piękna" itp. Zaczęła się harówka. Mąż Majki wychodził rano, wracał wieczorem. Włączał komputer, słuchał muzyki. Gdy Majka spała rozmawiał przez telefon z inną kobietą. Majka czuła się zaniedbywana przez męża. Dziewczyna czuła, że ukochany oddała się od niej.
" Co ja mu takiego zrobiłam, że on jest taki zimny w stosunku do mnie" - zastanawiała się.
Szybko poznała prawdę. Jej mąż miał kochankę. Długonogą blondynkę. W porównaniu, z którą Majka była szarą myszką.
Po roku małżeństwa okazało się, że Majka jest w ciąży. Ucieszyła się. Myślała, że dziecko sprawi, że ich małżeństwo da się uratować. Przygotowała kolację przy świecach, ładnie się ubrała i podała do stołu.
- Co świętujemy? - zapytał mąż.
- Będziemy mieli dziecko - odpowiedziała szczęśliwa Majka.
- Co Ty do mnie mówisz kobieto- zapytał poirytowany mąż
- Jestem w ciąży. Nie cieszysz się? - zapytała Majka ze łzami w oczach.
Mężczyzna zaklął cicho odszedł od stołu i wyszedł z domu. Wrócił rano ze swoim bratem. Rzucił na stół kopertę i powiedział.
- W kopercie jest dziesięć tysięcy. Weź te pieniądze i zrób coś z tym problemem.
- Z jakim problem? - spytała Majka
- Z tym bękartem - powiedział jej mąż wskazując na brzuch żony
Majka odeszła płacząc - " Jak on może tak mówić na własne dziecko? Przecież to nie bękart. Przecież to owoc naszej miłości. Może on mnie nie kocha i nigdy nie kochał."
Następnego dnia gdy Majka przygotowywała kolację podszedł do niej mąż objął ją od tyłu. Zaczął ją całować w szyję zsunął jej ramiączko od sukienki, pocałował w ramię. Nagle wyszeptał jej do ucha coś co ją zmroziło.
- I jak? Idziemy do ginekologa pozbyć się problemu?
-Jakiego problemu? -krzyknęła odsuwając się od męża - Dziecko jest dla Ciebie problemem? Nie wierzę! Przecież chcieliśmy mieć dziecko. Czemu mi to robisz? - krzyczała płacząc, nie mogła zrozumieć czemu mąż jej to robi. Ona dla niego porzuciła rodzinne miasto i rodzinę.
- Owszem planowaliśmy rodzinę, ale nie teraz. Usuniesz problem puki nie jest za późno i będzie jak dawniej.
- Nie zrobię. Urodzę to dziecko czy Ci się to podoba czy nie - krzyknęła odsuwając się od męża.
Tego co nastąpiło później Majka się nie spodziewała. Dostała w twarz. Poczuła ból. Okropny ból i krwotok z nosa.
Spakowała swoje rzeczy i rzeczy Martynki i uciekła od męża. Najpierw poszła do szpitala zrobić rtg nosa. Okazało się, że jest złamany. Już nie wróciła do męża. Nie, po tym co zrobił. Bała się go. Zresztą to nie był pierwszy raz jak ją uderzył. Znosiła to wszystko bo kochała męża. Teraz zrozumiała, że bardzo się myliła. Mężczyzna, który kocha nie bije. Teraz to wiedziała szkoda, że zrozumiała to tak późno.
Po dziewięciu miesiącach urodziła syna. Marcel urodził się w terminie siłami natury.
Dziewczyna po rozwodzie zajęła się wychowywaniem dzieci.
Życie Majki było poukładane aż do siódmego kwietnia dwa tysiące siedemnastego roku. Tego dnia weszła na Facebooka zobaczyła wiadomość od niego. Nie był on przystojniakiem, ani żadnym cudem świata , ale miał w sobie to coś. Wysłał do niej zwykły gest machnięcia ręką. Niby nic, ale to sprawiło, że życie Majki zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Do następnego wpisu, a w nim dalszą część mojej powieści. Pa kochani.